Biedronka-Czas Na Toast

Zostań moim Patronem.

Po dwóch latach przerwy odwiedziłem wczoraj Biedronkę, aby kupić wina na moje kolejne wpisy.

Stanąłem przed półką z winami i przeżyłem déjà vu. Poczułem, jakbym się cofnął o dwa lata. Jakby nie było tych dwóch lat przerwy.

Po prostu nic się nie zmieniło.

Poznaj mój Klub Wina.

Na półce królują te same wina, które recenzowałem już kilka lat temu. Oczywiście w nowych rocznikach, ale Biedronka kompletnie się nie rozwija. To jest niesamowite, jak kiepski jest dział zakupów w Biedronce.

Nie dziwię się, że mam tak dużo wejść n.p. recenzje Biscardo Prosecco Frizante, bo mój wpis wydaje się nadal aktualny. Przez to, że nie ma rocznika, to moja recenzja jest nadal aktualna, chociaż to na pewno jest już inne wino.

Niestety Biedronka nie przyczynia się zbytnio do rozwoju kultury picia wina w Polsce, bo uczy konsumenta, że rocznik nie ma znaczenia i stara się sprzedawać wina jak wódkę. Potem klienci w winotekach oczekują tego, że ich ulubione wino zawsze będzie dostępne na półce i będzie smakowało tak samo, jak te „przemysłowe wina” z Biedronki. Straszne!

Znalazłem nowy jesienny katalog, pod patetycznym tytułem Czas na Toast Wznieśmy Toast za Polską Złotą Jesień. Nawet do Biedronki wkroczyła polityka i musi być podkreślana polskość jesieni! Na szczęście w Niemczech i innych „Europach” nie ma jesieni. Dzięki temu od razu lepiej się poczułem.

W nim prawie same stare „przeboje”. Zobaczyłem szampana Piper Heidseck, który mi smakował i jest oczywiście w okazyjnej cenie. Można by znaleźć dużo ciekawsze szampany na półkach winotek, ale w cenie przynajmniej dwa razy droższej. To jest trochę tak, jak z jedzeniem na stołówce a kuchnią fine dinning. Można znaleźć dobrą stołówkę, ale zawsze jest to stołówka, czyli gotowanie wielkich garach. Tak samo jest z winami. Przeglądam reklamy wielu sprzedawców wina, którzy współpracują z wielkimi fabrykami, chwaląc się wyszukaną selekcją. Ogarnia mnie śmiech i smutek, bo nie che mi się tego prostować, bo musiałbym ciągle kogoś krytykować. Nawet najbardziej uznane „marki” mówią, czy piszą bzdury. To i tak w sumie nie ma większego znaczenia dla konsumenta, bo nie ma jeszcze odpowiedniej świadomości.

Wśród nowości znalazł się Grzaniec Galicyjski VIP Selection. Już sama nazwa mnie przeraziła. Przemysłowe wino dla VIP-ów. Pewnie dla posiadaczy Mercedesów i BMW. Niestety oni piją takie wina. Nam się wydaje, że na grzańca może być użyte byle jakie wino. Dziwne, bo jeździmy Mercedesem, a nie Trabantem, a chcemy pić Trabanta. Tak samo, jak z winem do gotowania. Kupujemy najtańsze wino, które potem ma nam dodać smaku do potrawy! Może lepiej kupmy zepsute mięso, na jedno wyjdzie.

Nie nauczyliśmy się jeszcze sami siebie szanować. Oszczędzamy na tym, co daje nam życie, czyli jakości tego, co wkładamy do buzi. No, chyba że jest to jakieś whisky, którym możemy zaimponować kolegom. Whisky czy Koniak to tylko produkt przemysłowy, nieważne jak byłby drogi. Destylowanie, czyli gotowanie zabija życie. Wino to jest życie, więc czemu akurat na tym oszczędzamy i godzimy się na takie VIP-owskie napitki?

Udało mi się wybrać na początek pięć win według mnie nadające się do picia i zobaczymy, jak wypadną podczas degustacji.

Na zdrowie!!

Leave a Reply