Blogi winiarskie na pasku Lidla i Biedronki. To teza, która pokutuje wśród dystrybutorów wina w Polsce.
Głównie rozpowszechniana przez ludzi związanych ze sprzedażą detaliczną alkoholu w Polsce. Wynika to przede wszystkim z tego, że sprzedaż win przez dyskonty stanowi największą część tortu związanego z dystrybucją wina.
Kolega Zdegustowany umieścił wpis podsumowujący statystycznie rok 2018 w kontekście pisania o winach z dyskontów w naszej blogosferze.
I wyszło, że tylko niecałe 15% wpisów dotyczyło dyskontów i win z dyskontów. To podważa tezę o tym, że blogi winiarskie chodzą na pasku dyskontów. A mnie jest właśnie szkoda, że to tylko 15%.
Niestety nie wziął pod uwagę mojego blogu, bo stwierdził:
Pominąłem Teorię wina (znikoma ilość publikacji) i Domowego doradcę wina (blog jest sprytną formą promocji własnego sklepu z winem).
Hm. Każdy wpis, na każdym blogu jest formą promocji jakiegoś producenta, importera czy wreszcie sklepu. Niektórzy reklamują samochody lub inne dobra. Czy ja w związku z tym nie uważam ich za blogerów?
Ja promuję swój, bo innych win nie kupuję, bo są zbyt drogie. O własnych nie piszę, bo wiem, że to interesuje niewiele osób.
Nie opisuję własnych podróży po winnicach, chociaż odbywam ich wiele (a nawet bardzo wiele), bo mój blog nie jest do promocji mnie, tylko kultury winiarskiej w Polsce.
Lepiej się jej przysłużę, znajdując lepsze wina w dyskontach, niż opisując wspaniałe wina niedostępne, albo dostępne tylko u mnie. Wiadomo, że Winicjatywa musi pisać o tych winach, które przysyłają im importerzy. O imprezach i wyjazdach, za które płacą sponsorzy.
Ja nie muszę, bo nie mam sponsorów i nikt mi nie płaci za reklamę.
Otrzymuję biuletyn Winicjatywy a tam tylko reklamy. Ja moim abonentom nie wciskam żadnej reklamy (na razie hahaha).
Wobec tego przyjrzyjmy się liczbom. W roku 2017 zamieściłem 296 wpisów. Ile z tego dotyczyło win z mojej selekcji? Kilkanaście.
W roku 2018 umieściłem 168 wpisów. Ile z nich dotyczyło moich win? Kilka.
Reszta to wpisy dotyczące głównie win z dyskontów. Wobec tego ci, którzy mówią o blogerach idących na pasku dyskontów pewnie myślą głównie o mnie. No i bardzo dobrze. Straciłem nieco serca do pisania o winach z dyskontów, bo mi się przepiły. Może do tego wrócę, może nie, co nie zmienia faktu, że prawie każdy kupuje tam wino, niezależnie od tego, czy kupuje również w sklepach specjalistycznych.
Na szczęście importuję wina i nimi handluję, więc mam znakomite wina w okazyjnych cenach do dyspozycji. Nie mówiąc o próbkach z winnic. Gdyby nie to nadal opierałbym mój wybór o wina z dyskontów. Nie ma tam win wybitnych, ale win wybitnych za 30 zł nie znajdziemy nigdzie. Do tego ile znowu takich win możemy wypić w ciągu roku?
Czy ja mam iść do sklepu Dar Wina i kupić za 60 zł wino, które kosztuje 20 zł w Biedronce? Jeszcze na głowę nie upadłem.
Kilka razy przesłano mi wina z Intermarche i nawet Centrum Wina, ale widocznie te firmy nie były zadowolone ze współpracy. I bardzo dobrze, bo mnie się nie chce pić win, tylko dlatego, że ktoś mi je przyśle. Nie chcę otrzymywać win do oceny, bo czuję się zobowiązany, aby je spróbować, a nie są to wina, jakie chciałbym pić. Już podróż po winach z Biedronki i Lidla wyczerpała moją energię na byle jakość. Nie chciałbym tego robić nawet za pieniądze, bo te wina nie dostarczają mi radości z picia.
Wina z dyskontów też nie dostarczały mi takiej radości, ale dostarczały mi radość z wejść na mój blog. Czasem jakiś sympatyczny komentarz od wiernych czytelników. Robiłem to głównie dla nich. Kiedy zaczynałem przygodę z blogiem trzy lata temu, nie byłem ani importerem, ani dystrybutorem. Kupowałem wina w dyskontach, bo tylko na takie było mnie stać i wiedziałem, że nie przepłacam. I wtedy okazało się, że te wina nie są takie złe, a nawet w swojej kategorii cenowej są bardzo dobre lub dobre. I tak się to zaczęło. Od ponad roku prowadzę sklep i zajmuje mi to coraz więcej czasu, więc animusz do pisania nieco ostygł.
Podnoszenie świadomości winiarskiej może się odbywać głównie poprzez degustację, Wszelkie ograniczenia wynikają z niewiedzy. To, że ktoś nie pije win z Francji, albo win słodkich wynika tylko z niewiedzy. Jest tyle wspaniałych win, które zaprzeczają takim ograniczeniom. To, że skupiam się (w mojej selekcji) na białych winach z Austrii I Niemiec wynika u mnie znowu z wieloletniego doświadczenia. Biorąc pod uwagę wina codzienne, nie mają sobie równych.
Natomiast jeśli chodzi o wina czerwone, to skupiam się na Primitivo, bo tego oczekują kupujący, co akurat mnie nie zachwyca, bo wolę Hiszpanię czy RPA, ale takie są preferencje.
Piłem rewelacyjne białe wina z Francji, ale nie za 30 zł za litr. Wina w takiej cenie nadają się do codziennego picia. Inne są zbyt drogie. Dlatego również starałem się poruszać wśród win do 30 zł. Niestety to ogranicza pole działania.
Gdyby wzięto pod uwagę mój blog, to odsetek wpisów o winach z dyskontów by wzrósł, co nie byłoby na rękę braci blogerskiej. Mogę ją pocieszyć, że na razie przejadły mi się wina z dyskontów. Na jak długo? Trudno mi obecnie to ocenić.
Miałem sporo pracy i jeszcze więcej wyjazdów do winnic z końcem zeszłego roku i ograniczyłem w ogóle nieco degustację win. Wobec tego na razie milczę. Ale ile można wytrzymać bez wina?
Na zdrowie!!
Rozumiem, ale bardzo szkoda, bo to jedyne mi znane rzetelne miejsce gdzie można dowiedzieć się sporo o ofercie dyskontów, która jest bardzo zróżnicowana i te ciekawsze butelki niełatwo jest wyłowić.
Dziękuje i życzę powodzenia w swoim biznesie.
Dziękuję, zapewne jeszcze się przeproszę z dyskontami, bo ciekawość zwycięży. Pozdrawiam.