Przeczytałem fajny tekst na blogu Bez ściemy o wymownym tytule pijam wina butikowe i poniekąd poczułem się wywołany do tablicy.
Pytania postawione przez autora sprowokowały mnie do tego wpisu.
Z drugiej strony, ten nadęty styl, w jakim pisze o sobie autorka, przypomniał mi stare dobre czasy. Kiedyś to było normą, teraz jest inaczej. Winne portale i blogi spuściły powietrze i poświęcone są głównie porównaniom win z dyskontów (przy okazji apel do blogerów: skupiacie się na Lidlu i Biedronce, a przecież jest też Aldi. Co z winami z Aldiego? Czy są smaczne? Co polecacie? Które wybrać na wigilię?), blogosfera ze śmieszności przeszła w bylejakość i odbywa się tam mielenie sieczki chyba tylko po to, żeby dostać co jakiś czas kilka win do „degustacji”. Wygląda na to, że wszyscy piszący o winie (z małymi wyjątkami) puścili się kredensu, ale dla odmiany oczadzieli, żeby nie użyć słowa bardziej dosadnego (też na „o” z końcówką „-eli”).
Od czego jednak jest deoblox? Od stawiania spraw jasno. Na dzisiaj kilka kwestii, które od dawna chodzą mi po głowie:
– „degustowanie” win za 15 złotych, które były miesiąc wcześniej rozlane do butelek, a dzień przed „degustacją” odbyły drogę kurierską furgonetką z Warszawy do Radomia, mija się z celem;
– teksty w stylu „pachnie czarująco, czerwonymi owocami (głównie w barwach żurawiny), ale i jeżynami, z dodatkiem akcentów ziołowych” nie mówią NICZEGO;
– wykreowany na gwiazdę SB Greyrock to nie jest dobre wino. Przypomina mi raczej zaprawione perfumami szczyny, których nikt szanujący swoje podniebienie nie weźmie do ust;
– polecanie ludziom na święta win z dyskontów powinno być karane.
Takie same pytania zapewne nasuwają się czasem i Tobie dlatego postanowiłem odnieść się do tych większości zarzutów.
Zarzut nr 1.
(przy okazji apel do blogerów: skupiacie się na Lidlu i Biedronce, a przecież jest też Aldi. Co z winami z Aldiego? Czy są smaczne? Co polecacie? Które wybrać na wigilię?),
Przede wszystkim, nie wiem, gdzie w mojej okolicy jest sklep tej sieci. Dlatego nie ma dla mnie w ogóle tematu. Jak się pojawi na Gocławiu, to na pewno czasem go odwiedzę.
Zarzut nr 2.
„degustowanie” win za 15 złotych, które były miesiąc wcześniej rozlane do butelek, a dzień przed „degustacją” odbyły drogę kurierską furgonetką z Warszawy do Radomia, mija się z celem;
Rozumiem, że kwota 15 zł jest umowna i dotyczy wszystkich win z dyskontów.
Ten zarzut jest śmieszny i nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Wina w dyskontach są takimi samymi winami jak te ze sklepów specjalistycznych tylko taniej sprzedawanymi. Do tego wina kupuję w sklepach i degustuję wina „niewzburzone”. Każdy bloger o tym wie, że wino po transporcie nie powinno być od razu próbowane. Trzeba odczekać przynajmniej tyle czasu, ile było w podróży. Ja próbki degustuję po tygodniu, dwóch, lub jeszcze później. Zbyt dużo czasu zajmuje mi próbowanie win z dyskontów i nie mam kiedy, zająć się innymi winami.
Zarzut nr 3.
– teksty w stylu „pachnie czarująco, czerwonymi owocami (głównie w barwach żurawiny), ale i jeżynami, z dodatkiem akcentów ziołowych” nie mówią NICZEGO;
Nie wiem, co miałyby mówić teksty o winie? Każdy pisze tak, jak odczuwa. Mnie ten opis mówi tyle, ile chciał przekazać autor.
Zarzut nr 4.
– wykreowany na gwiazdę SB Greyrock to nie jest dobre wino. Przypomina mi raczej zaprawione perfumami szczyny, których nikt szanujący swoje podniebienie nie weźmie do ust;
Widocznie większość polskich konsumentów nie szanuje swoich podniebień, bo im to wino smakuje. Ja recenzowałem także to wino w roczniku 2015 Dobry Sauvignon Blanc z Biedronki.
Zarzut nr 5.
polecanie ludziom na święta win z dyskontów powinno być karane.
To dowcip, ale zarzut pojąłem.
Dla mnie to polecanie innych win nie ma sensu, bo są niedostępne w szerokiej dystrybucji. Poza tym polecam tylko te wina, które kupuję i tylko w dyskontach jest dla mnie odpowiedni stosunek jakości do ceny. Obecnie oferta Lidla jest ciekawsza niż Biedronki, dlatego te wina zajmują u mnie więcej miejsca.
Dodatkowo mam możliwość spróbowania tych win przed zakupem na degustacjach organizowanych przez Lidla, co uważam za wielkie ułatwienie w mojej pracy. Dzięki temu kupuję te wina, które mi smakowały i uważam je za warte polecenia.
Dopóki nie będę miał możliwości kupowania wina w sklepach specjalistycznych w takich samych cenach jak we Włoszech, Hiszpanii, Austrii, Niemczech czy Francji, tak długo będę pisał o winach dostępnych w dyskontach.
Na zdrowie!!
Można jeść „bułkę Paryską” /jak za PRL/ lub pieczywo francuskie ze specjalistycznego sklepu.
W życiu wybieram samotność wilka nad owczy pęd.
Życząc Szczęśliwego Nowego Roku, sukcesów w życiu osobistym oraz zawodowym, indywidualnych wyborów w 2017 r, pozostaję
Z poważaniem.
Jerzy Szostek
P.S. Na zdrowie.
Tak, to prawda. Ja widocznie jestem na etapie PRL-u. A tak na poważnie, to nie chcę przepłacać tylko dlatego, że nazywa się pieczywo francuskie. Dziękuję bardzo za życzenia. Widzę, że Państwo się rozwijacie i szczerze gratuluję. Ceny także macie coraz lepsze. Mam nadzieję, że znajdę w przyszłym roku więcej czasu, aby wpaść na Krypską i spróbować Waszych win. Wasze cykliczne degustacje to znakomita okazja, aby poszerzać winne horyzonty. Życzę dalszych sukcesów w Nowym 2017 Roku. Pozdrawiam.
Szanowny Panie
Pana główne hasło „po co przepłacać” jest zasadne do czegoś co jest porównywalne. Bo tak sobie mysle ze nie mozna porównać tego samego CS czy SB na polkach supermarketów typu B lub L z winem stojącym w sklepie specjalistycznym bo w 95% wino z B i L to niestety popłuczyny. Nie trudzmy sie zbytnio zeby wynosić to wino wyżej. Dla świata winiarskiego jesteśmy trzecim światem i trzeba sie z tym pogodzić. Wina w L czy B nie wolno wynosić i chwalić bo to sa zlewki ze swiata winiarskiego i Pan o tym dobrze wie . Nie promujmy supermarketów w kwestii wina bo to szkodzi i jakości i poprawie pijalniosci w Polsce dobrych win.
Dziękuję za komentarz. Przede wszystkim widzę, że pisałem niejasno, tzn. pisząc o przepłacaniu miałem na myśli ceny tych samych win w Polsce i w Niemczech, Włoszech, Francji i Hiszpanii. Tych samych tzn. dokładnie tych samych. Konkretna nazwa i rocznik. Nie ma tych samych win w dyskontach i sklepach specjalistycznych, bo wtedy byśmy zobaczyli różnicę. Bardzo chętnie będę promował sklepy specjalistyczne jeżeli będą sprzedawały wina w niższych cenach. Nie wydam 50 zł aby kupić wino warte 25 zł. Kupuję wina do 30 zł bo tylko na takie mnie stać przy częstych zakupach. A w tej cenie mogę znaleźć dobre wina tylko w dyskontach. Niestety. Podawałem kiedyś przykład sklepów w Niemczech sieci Jaques Wein Depot gdzie jest mnóstwo win do 30 zł. Do tego możemy KAŻDEGO wina spróbować!! Takich sklepów potrzebujemy w Polsce. To przyjdzie, ale dopiero kiedy rynek znacznie urośnie. Dzisiaj jest to niemożliwe. To nie jest wina sklepów specjalistycznych!! Chcę to mocno podkreślić. To jest głównie wina naszego małego spożycia wina. Na razie jesteśmy skazani na zakupy tanich dobrych win w dyskontach. Uważam, ze nazywanie win z dyskontów „popłuczynami” jest nadużyciem. Importuję wina ponad 20 lat i tak postawiona teza ma się nijak do rzeczywistości. Samo słowo „popłuczyny” jest okazaniem braku szacunku dla ciężkiej pracy winiarzy. Pozdrawiam.