Kilka dni temu przeczytałem recenzję red. Bońkowskiego na temat wina La Rioja Alta Viña Alberdi 2009. Producent jest duży i uznany.
Wpis red. Bońkowskiego znowu sprowokował mnie, najpierw do śmiechu, a potem do polemiki.
Już sam tytuł wywołał mój uśmiech: Arcyklasyk w dobrej cenie! Od razu zapachniało mi przesadą.
Jest krótki więc przytoczę w całości:
Taką Rioję chcemy pić! Wina La Rioja Alta, o których pisaliśmy kilkukrotnie, to kwintesencja hiszpańskiej klasyki, smak wina z XIX wieku, przed Parkerem, Biedronką i Instagramem. Czar dawnych lat czuć tutaj od pierwszego niucha – niesamowity jest ten atak amerykańskiej beczki, nuty cynamonu, politury, świeżo zabejcowanej boazerii, domku Brda pierwszego dnia po przyjeździe na wczasy…
Często o tym stylu się mówi, że to są wina bez owocu. Faktycznie, na początku w Viña Alberdi poza amerykańską dębiną pojawiają się nuty ewoluowane – aceto balsamico, powidła, pieczone mięso. Ale potrzymajcie to wino chwilę w kieliszku, a śliwkowo-wiśniowy owoc wróci do Was z całą mocą. Jest tu bowiem mnóstwo ukrytej treści, prawdziwej koncentracji, wino absolutnie nie jest zmęczone – wręcz sądzę, że jest jeszcze parę lat od swojego szczytu. To niby dopiero piąte wino w hierarchii tego producenta, a jednak pijąc je, zupełnie się nie tęskni za droższymi etykietami. Rioja kompletna. ♥♥♥♥+
Do nabycia za bardzo uczciwe 89 zł w sklepie Star Wines na warszawskim Mokotowie i firmowym wine barze Dekant.
Nasunęło mi się na myśl pytanie: Skąd redaktor wie jak smakowało wino w XIX wieku? Nawet ja mając 60 lat tego nie wiem. Piłem wina w XX wieku, ale nie znam nikogo kto piłby wina w wieku XIX? Według mnie smakowały paskudnie. Do tego zapach „domku Brda”. Mnie się kojarzy z nędzą komuny. Może dlatego, że ja ją faktycznie pamiętam? A redaktor co najwyżej ze słyszenia? Kiedyś byli tacy co wąchali klej butapren.
Kolejna kwestia, czy już wtedy używano w Hiszpanii amerykańskiej beczki? Coś mi się wydaje, że kogoś poniosła ułańska fantazja. Tak się podjarał tym winem, że wypuścił spod pióra poezję, a nie rzeczową recenzję.
Styl, w którym są robione te Rioja nie każdemu odpowiada. Tzw. styl tradycyjny powoduje, że wina są utlenione, rozwodnione i trochę bez wyrazu. Jedni ten styl lubią a inni wręcz przeciwnie, nie znoszą.
Często o tym stylu się mówi, że to są wina bez owocu.
Red. Bońkowski ten styl uwielbia. Ma do tego prawo. Ja byłbym ostrożny w kupowaniu tego wina. Dlatego, jeżeli zdecydujesz się na zakup to proszę o podzielenie się opinią o tym winie.
Na koniec znowu muszę skomentować tę okropną manierę o „bardzo uczciwej” cenie.
Okropna maniera!!! Mnie aż wzdryga. Cena jest przyzwoita, ale nie jest z pewnością okazyjna.
Na Vivino ma średnie recenzje i cena w USA to 18,99 USD. Ceny win hiszpańskich w USA nie są okazyjne. Oj nie są.
Cena w Holandii jest niewiele niższa, bo wynosi € 17,95 (77 zł), w Wielkiej Brytanii zdecydowanie taniej bo £12.46(62,30 zł), lub w Niemczech także taniej o 25 zł (14,95 €), lub jeszcze taniej, bo o 30 zł (13,50€). W Danii taniej o 10 zł (DKK 129,00). Dziwne, ale nie znalazłem żadnej oferty z Hiszpanii. Wygląda tak, jakby to wino było przeznaczone głównie na eksport. Jak widać, nie znalazłem nigdzie drożej. Faktycznie, cena 84 zł (błędnie podana jest 89zł) bardzo uczciwa. Brr!!! Gdyby było 120, to byłaby nieuczciwa? Według mnie, byłaby zbyt wysoka. I tyle. Ja bym się zachwycał ceną, gdyby wynosiła 60 zł.
Ja bym tego wina nie kupił za żadne pieniądze, bo tego stylu zbytnio nie lubię. Natomiast gdybym otrzymał od importera gratis, to z ochotą bym je spróbował. No dobra, przesadziłem, za 18,99 zł w Lidlu, to od razu po nie lecę. Marzenia ściętej głowy? A co, mnie pomarzyć nie można?
Na zdrowie!!
„Piłem wina w XX wieku, ale nie znam nikogo kto piłby wina w wieku XIX? Według mnie smakowały paskudnie.”
według wszelkiego prawdopodobieństwa w obecnych czasach produkuje się najlepsze wina w historii winiarstwa na Ziemi.
Zresztą nie tylko najlepsze ale win najwyższej jakości nigdy wcześniej się tyle nie produkowało na Ziemi.
Pisanie że jakieś wino smakuje jak z XIX w jakby to był jakiś wyjątkowy cymes jest rzeczywiście słabe.
Dlatego napisałem na wesoło, bo trudno to inaczej nazwać.
<>
Gdzie, kto mówi, panie Krzysztofie?
Ludzie dużo mówią, bo dużo czytają, a wina czasem świadczą całkiem co innego.
Dużo pan tych tradycyjnych próbował?
Pozdrawiam
Dziękuję za komentarz. Tak. Piłem wiele butelek Ja jestem z tych, którzy nie czerpią swojej wiedzy z książek, tylko z doświadczenia. Mam oczywiście braki teoretyczne, nie mogę porównywać mojej wiedzy teoretycznej z wiedzą red. Bońkowskiego. Ale wina to nie książki, tylko lata degustacji, setki wizyt w winnicach, setki czy tysiące rozmów z winiarzami itd. Pozdrawiam
Nie ma za co dziękować, sam się pan prosił.
Wycięło mi jedno pana zdanie z wpisu, przepraszam.
>>Często o tym stylu się mówi, że są to wina bez owocu<<
Czy pan to podziela, Krzysztofie ?
A gdzie, jeśli można wiedzieć pan te klasyki kosztował, bez owocu?
Tak podzielam ten pogląd. Piłem na wielu degustacjach i festiwalach wina w trakcie wizyt przedstawicieli winnic. Miałem setki butelek jako próbki Riojy od wielu producentów. „Wina bez owocu” odnosi się do porównania z winami w stylu nowoczesnym, a nie, że nie mają w ogóle owocu. To nie są wina z marketu za 10 zł. Kilka lat temu byłem również zainteresowany importem win od La Rioja Alta.
To prawda. Red. Bońkowski to jedna z lepiej umeblowanych głów w nadwiślańskim ShopWinie. Ale też ma swoje defekty, jak każdy z nas zresztą. Siada w klasie zawsze w ostatnich ławkach i wychodzi bez spytania o zgodę przed dzwonkiem. Nie wiem co o tym myśleć.
Ale panu to też erudycyjnych szlifów nie brakuje. Skromny pan jest niezmiernie.
Wybaczy pan Krzysiek moje natręctwo, ale w zdaniu:
>>wina bez owocu odnosi się do porównania z winami w stylu nowoczesnym, a nie że nie mają w ogóle owocu<<
to, co właściwie chciał pan powiedzieć? Bo widzę że materiału badawczego to w życiu było niemało.
Nie pytam o wina za 10 zł z półek marketu u pani Basi. Tam chyba zbyt wielu klasyków nie znajdziemy.
Nie rozpytuję się też o samą Rioja Alta… by nakreślić kierunek rzeki Ebro, którym będziemy płynąć.
To zdanie odpowiadało temu co napisałem powyżej: „Styl, w którym są robione te Rioja nie każdemu odpowiada. Tzw. styl tradycyjny powoduje, że wina są utlenione, rozwodnione i trochę bez wyrazu. Jedni ten styl lubią a inni wręcz przeciwnie, nie znoszą. Często o tym stylu się mówi, że to są wina bez owocu.” To ostatnie zdanie jest kwintesencją tego co napisałem wcześniej. Nie potrafię tego lepiej wytłumaczyć. Niedługo ( do końca miesiąca) ruszy nowy klub wina na Mokotowie i będziemy mogli się tam spotkać i porównać Riojy z obu stylów. Ja mam coś fajnego w stylu nowoczesnym, a Pan może przynieść coś w stylu tradycyjnym i porównamy.
Problem w tym, że coraz trudniej przychodzi mi rozróżnić profile organoleptyczne win z Rioja, i nie tylko zresztą z tego regionu, dlatego nie wiem jakby to porównanie mogło wypaść. Piłem wina które przeczą takim zasadom podziału które pan podaje. Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że ostatnio, nawet wśród tych najbardziej klasycznych i dobrze znanych z nazwy win, znajdzie się niemało dziwnych wariacji. Nie oceniam czy są dobre czy złe. Chociaż pan ma jasne kryteria, to zapewniam że kilku enologów pracujących dla dużych wytwórni stosuje czasem w praktyce zaskakującą i mocno zmieniającą się interpretację klasycznych i nowoczesnych pojęć. Niekiedy są nawet mocno zaskakujące. A dla mnie są coraz trudniejsze do skatologowania. Miałem okazję poznać szeroką gamę win z Rioja począwszy od końcówki lat 80tych, tzn. poznać u źródeł, w ich najczystszej postaci. To był już okres nowych nurtów w świecie, chociaż rynek hiszpański starał się jeszcze zachować swoją tożsamość. Później już nastąpiła powolna ale dynamiczna zmiana. Jako dłuższy stażem i uważny obserwator, na pewno pan też to wychwycił. Mnie się wydaje, że podziały o których się tak często wspomina, na wina klasyczne i nowoczesne, to nic innego jak wynik działania całej grupy osób zależnych od branży winiarskiej. Innymi słowy, to jest dziennikarski wymysł wsparty środkami całego środowiska. Żadne wino chyba nie rodzi się klasyczne w swej naturze. Dopiero z czasem, po krótszym lub dłuższym dojrzewaniu może, choć nie musi nim pozostać. Pewnej rzeczy jestem pewien. A mianowicie, że wina, które dzisiaj mocno wpisuje się do tej czy tamtej grupy, w niodległej przyszłości już takimi nie będą. Ten świat jest w nieustannym ruchu i czasem potrzeba trochę teatru by przyciągnąć do niego kolejnego widza. To, co wielkimi słowami nazwano pojęciem klasycznych i nowoczesnych Riojas to nic innego jak pewna naturalna, chociaż trzeba przyznać że w przypadku Rioja dosyć dynamiczna i wymuszona forma zmiany sposobu robienia win, której nadano duży, medialny rozgłos. To nie jest tak, że klasyczne wina tam były od zawsze jak niektórzy starają się mówić. Ten podział odbył się w XIX wieku gdzie indziej, we Francji. Delikatne i ładnie ułożone burgundy pokazały swój urok światu wobec mocnych Bordeaux.Wszystko Made in France. I poszło to w śwat. I tak będzie w przyszłości. To co dzisiaj jest nowoczesne jutro może się powtórzyć i stać się ponownie klasyczne. Tak jak się wydarzyło właśnie w Rioja podobnie dziać się będzie w innych miejscach tego świata z wielkimi winami które pojawią się przed nami.
Dziękuję za zaproszenie. Jeśli będę w kraju to coś przyniosę.
Proszę dać wcześniej znać, to ściągnę coś ekstra. Jestem pod wrażeniem Pana komentarza. Ma Pan dużo racji. Taki podział miał może sens na samym początku tych przemian. Ja tak poważnie nie podchodziłem do tego tematu, tzn. nie analizowałem tego aż tak głęboko. Zwłaszcza w tym wpisie, który był bardziej refleksją, jaka mi się nasunęła po lekturze wpisu red. Bońkowskiego. Szczególnie po lekturze dyskusji, jaka się po nim wywiązała na forum. I dotyczyła konkretnie tego wina. To jest temat rzeka i chętnie o tym porozmawiam przy kieliszku dobrej Riojy. Podczas moich wizyt w Rioja i Toro rozmawiałem o tym (również o przyczynach, nowego podejścia do produkcji wina) z winiarzami. Pierwszy raz w maju 2001. Pozdrawiam
A co, jeśli nie stanowi to tajemnicy państwowej lub służbowej z tych nowoczesnych rzeczy pan ma?
Na razie jest to tajemnicą. Przy czym najlepsze wino z rocznika 2011 na 95pkt od Wine Spectator już wypiłem. Zostały tylko 90tki od Parkera. Dlatego mogłem je skonfrontować z nawet droższymi klasykami np. tym opisanym Vina Alberdi 2009. Ono otrzymało chyba także 89 pkt od Parkera. Pozdrawiam
Tajemnica, tajemnicą ale ja nie znam żadnego rocznika 2011 z Rioja, które ostatnio dostałoby te 95pkt. od Spectatora. Musiał pan w tajemnicy pić tylko Lana, na to wychodzi. Mnie też się bardzo podobało, ale znam lepsze.
>> Dlatego mogłem je skonfrontować z nawet droższymi klasykami np. opisanym Viña Alberdi 2009<<
O jakich drogich klasykach rozmawiamy? Coś znowu przeoczyłem?
A co pan Krzysztof w taki razie sądzi o tym Viña Alberdi?
Pozdrawiam
Zamiast mojej opinii zacytuje komentarz z forum dyskusyjnego tego wpisu z Winicjatywy:
„Kiedyś kupiłem dwie butelki Rioja Alta GR 904 2001 w 101win.pl w jak mi się wydawało bardzo uczciwej cenie 120 zł za butelkę.
Niestety oba wina ( obie butelki) zaliczają się do najgorszych czerwonych win jakie w życiu piłem. Pierwszy raz spotkałem siez tak kuriozalną sytuacją gdzie, było nie było renomowane wino, pozbawione było zupełnie taniny, jakiejkolwiek struktury, budowy, ekstraktu.
Poza umiarkowanym kwasem i ledwo wyczuwalnym alkoholem nie było w nich absolutnie nic, nawet śladu korka 😉
Kolor obu przypominał wodę lekko zabarwiona sokiem, tak że to „wino” było w kieliszku przeźroczyste.
Bez żadnej przesady mogę napisać że najbardziej komercyjne wina, masówy za przysłowiowe 12.99 zł bardziej przypominają wina niż te dwie butelki GR 2001 od Rioja Alta jakie miałem nieprzyjemność próbować. Totalny szok i niedowierzanie że coś tak okropnego można wyprodukować. Po prostu nie jestem w stanie uwierzyć żeby takie g**no wzbudzało zachwyt u osób mających jakiekolwiek nawet zielone pojecie o winach. Jedyne co mi przyszło do głowy to że obie butelki były zepsute chociaż korka w nich nie wyczułem ( zresztą nei wyczułem w nich niczego). Jedyne co mi się bardzo spodobało to reakcja właściciela 101win.pl p.Popielskiego, który bez wielkich mecyi zaproponował mi jako rekompensatę dwie butelki Bordeaux w podobnej cenie. To się nazywa super obsługa i serwis pro konsumencki.
W każdym razie od tego czasu nikt mnie wołami nie zaciągnie do spróbowania czegokolwiek wyprodukowanego przez Rioja Alta.”
Ja nie będę ryzykował 85 zł aby to wino próbować. Co do win z rocznika 2011 z oceną 95pkt w Wine Spectator, to niedługo się pan dowie z mojego bloga. Dzisiaj pan ma takie oceny od Decantera.
Zarzut, że piłem tylko wina Lana i to w tajemnicy jest niepoważny. Jest tylko prowokacją.
To nie była prowokacja. Rozjechały mi się edycje Dekantera ze zmęczenia. Pisał pan enigmatycznie, to i ja do tej tajemnicy niechlubnie nawiązałem. Najmocniej przepraszam.
Każdy ma prawo stawiać oceny w dowolny sposób, ale opierać się już na czyjejś opinii przy wyborze produktu jakim jest wino może być mocno ryzykowne. Poza tym, jeśli ktoś już pragnie w taki sposób deprecjonować wysiłek pracy innych osób, to warto by podpisał się z imienia i nazwiska. Pozdrawiam
Czasami dyskusje na forum Winicjatywy są bardzo burzliwe. Jak już mnie coś zbulwersuje, to piszę mój komentarz do dyskusji w formie wpisu na moim blogu. Gdy temat jest zbyt szeroki albo komentarz byłby zbyt długi. Czasami ja także bywam złośliwy i „staram się nie obrażać”, bo to jest nieprofesjonalne. Pan również nie pisze z nazwiska tak jak Marek. Natomiast ja zawsze używam w dyskusjach imienia i nazwiska. Tak ostrych komentarzy nie umieszczam, bo podziwiam winiarzy. Za ich ogromną wiedzę i ciężką pracę. Wydaje mi się, że apogeum fascynacji winem następuje właśnie wtedy, kiedy najważniejsze dla nas jest odwiedzenie winnicy. Zobaczyć, dotknąć, poczuć zapach tej ziemi. Tym są dla mnie wizyty u producentów. Odbyłem ich naprawdę dziesiątki. Tylko w tym roku byłem w kilkunastu winnicach. We Francji, Włoszech, Austrii, Niemczech. Sporo było tych wyjazdów. Pozdrawiam
Chciałoby się powiedzieć wybaczamy i prosimy o wybaczenie.
Myślałem wcześniej, że pan tą Alberdię jednak kosztował, no ale wychodzi na to, że będziemy musieli skrzyżować włócznie innym razem.
Pozdrawiam
Sądzę, że niedługo to wino spróbuję, tzn. w perspektywie miesiąca. Wtedy się odezwę. Pozdrawiam
Panie Krzyśku, ja wypowiadam się o winach tylko dobrze albo wcale. To nas różni z blogerem, który pisze że nazywa się Marek.
Na jego blogu są tylko wina dobrze oceniane. W dyskusji czasem dajemy się niepotrzebnie wyprowadzić z równowagi. A red. Bońkowki ma do tego dużo zdolności. On nie oszczędza także producentów. I to było w pewnym sensie dostosowanie się do tego samego poziomu. Tutaj bardzo ważny był kontekst, dynamika i emocje w dyskusji. Ja najczęściej „gryzę się” w język i odpuszczam.
Przyznaję, że nie znam specyfiki środowiska ale taka dyskusja z inwektywami w treści o winie nie ma żadnego uzasadnienia. W konsekwencji za grzechy red. Wojtka objechaliśmy Alberdię i wszystkim po trochu stało się lepiej. Mnie taki obrót sprawy raczej zachęca do ponowienia degustacji. Każdy dzień jest inny i niesie ze sobą odmienne wrażenia. Ta sama butelka otwierana po kolei od poniedziałku do niedzieli będzie pokazywała nam siedem różnych win, jak siedem odmiennych jest dni w tygodniu. A dlaczego? Pan to przecież doskonale wie. Jest sporo osób, które nigdy nie pójdą samemu do sklepu. To ci, co w życiu potrzebują przewodnika i za cholerę nie wychylą się przed szereg z własnymi preferencjami. Nie wiedzą o tym, że można i należy samemu podejmować decyzje, że trzeba w pojedynkę rozwijać zmysły. Jednak grupa niepokornych ślimaków powoli pęcznieje i od takich jak pan i Marek zależeć może czy będzie nas więcej czy mniej, czy potrafimy przekonać również innych do naszych racji, by cała ta Wielka reszta uwierzyła w siebie, swój nos i swoje podniebienie.
Próbował pan już tą całą piąteczkę ze zdjęcia Valpiedry?
Pozdrawiam.
PS.
Co do Alberdii, to niech pan spokojnie odłoży pieniądze na później.
Niestety nie piłem tych win. Jeśli chodzi o zagadnienie wyboru wina, to jako odpowiedź opublikuję za jakiś czas artykuł o tym, jak szukać wina, które może nam smakować. Bo temat jest zbyt obszerny na krótki komentarz. Pozdrawiam
To ładny zestaw. Można by rzec, że to Créme de la Créme hiszpańskiego Rioja. Gdy raz się spróbuje takich win to nie chce się wracać na ziemię. Ale wszystko na tym świecie z natury, nawet w tak słonecznym kraju jak Hiszpania nosi swój cień. Jest mało prawdopodobne by przeciętny konsument z Mokotowa czy Torremolinos mógł sięgnąć po pana piąteczkę.
Niestety, ale te pozycje chodzą na rynku w mocno wysokich obcasach i są dla większości jak obraz Mona Lisa. Wszycy wiedzą, że jest, ale tak naprawdę to niewielu go jednak widziało. Niektórzy twierdzą, że jest to tylko kwestia finansowej dyspozycji. Jak zawsze. Jeśli zapragniesz coś lepszego to musisz się mocno podrapać po własnej kieszeni. Zapominamy lub często nie chcemy pamiętać, że w wielu przypadkach sięgając po wina tej klasy płacimy za markę i mocną reklamę. Należy dodać, że większość tych smacznych delicji z mojego ulubionego Rioja, zanim jeszcze dostała się na szczyty Olimpu, miała całkiem normalniutkie ceny. Tak właśnie potrafi się dziać z dobrym winem, które dla wielu ludzi często stanowi kwestię życiowych aspiracji. Troszeczkę niżej tej listy co pan Krzysiek nam podał, znajdziemy wiele wyjątkowych pozycji, które mogą być niezwykle interesujące, i to nie tylko dla początkujących smakoszy. Nie są tanie, ale ich cena jest rozsądna. Dla tych oczywiście, co mają w sobie trochę pasji do wina, lub chcieliby ją w sobie rozwinąć, jak pan Marek na przykład.
Punktowanie win panie Krzyśku, w najlepszym wypadku jest mocno podobne do wielkich festiwali filmowych, które w gruncie rzeczy służą do tego, by wyczuć czy członkowie szanownego Jury zasiadający przy wielkim stole okrytym czerwonym suknem będą mieli ten sam gust co ty. Każda butelka czerwonego tinto z La Rioja to wielkie misterio. Zdobyć przepustkę do wielkiego świata win nie jest wcale łatwo i udaje się tylko niektórym.Trzeba też pamiętać, że nie zawsze ten co stawia punkty na kartce jest wystarczająco bezstronny.
Ale to już całkiem inna historia.
Pozdrawiam
Dobry komentarz. Tak to właśnie wygląda. Ja tylko mam nadzieję, że kiedyś uda mi się stworzyć podobną piąteczkę z możliwością degustacji na Mokotowie. Pozdrawiam
Trzymamy kciuki. Naprawdę! Ale z mojej praktycznej znajomości hiszpańskiego winiarstwa sądzę, że może to być niezwykle skomplikowane. Tamtejszy rynek rządzi się dosyć specyficznymi regułami, nie do końca zrozumiałymi dla osób z naszego regionu. Ale napewno warto spróbować. Pozdrawiam