Dzisiaj wracam do tematu, który mnie nurtuje od jakiegoś czasu. Czy w Warszawie są prawdziwe wine bary?
Impuls do tego wpisu dała mi definicja wine baru, jaką kilka dni temu przeczytałem na Winicjatywie w dyskusji po wpisie dotyczącym win firmy Pfaffl, których importerem jest Star Wines.
Otóż jest to definicja „wine baru” podana przez Wojtka Bońkowskiego. Dzięki temu wreszcie mam jakiś punkt odniesienia. Pogrubienia pochodzą ode mnie.
Z kolei w maju w dyskusji ze mną po artykule Co się dziej u Dyletantów?, twierdził że w Warszawie jest wiele Wine Barów.
Naprawdę wine barów w Warszawie jest już co najmniej kilkanaście, a nie „jeden” – zwłaszcza że choćby Mielżyński otworzył drugi lokal, a oprócz tego mamy Kieliszki na Próżnej, Alewino, Winosferę, Enotekę Polską, Superiore, Jung & Lecker, Winkolekcję, Żużu, Jak Pragnę Wina, 13 Win, Bristol, Vinotekę 13… Zapewniam, że niemal we wszystkich tych lokalach jest bar – ten element powinien Pana zadowolić.
Kilka z tych lokali już odwiedziłem. Ale nie to jest najważniejsze. Żaden z tych lokali nie spełnia definicji, którą zaprezentował obecnie Wojtek Bońkowski!!! We wszystkich jest kuchnia i to często przez duże K.
Tak samo Dyletanci nie są wine barem, chociaż na wstępie możemy przeczytać:
Warszawa ma nowe, ekscytujące miejsce winiarskie. Dyletanci to wine bar, sklep i bistro na ul. Rozbrat 44a na Powiślu, w miejscu, gdzie do niedawna działało znane i lubiane Bistro Rozbrat.
a w kolejnym fragmencie czytamy:
Dyletanci działają zaledwie od trzech tygodni. Detale serwisu wymagają dotarcia, ale z uwagi na szerokość, głębokość i jakość karty win miejsce z pewnością ma potencjał, by stać się ulubionym lokalem warszawskich winomaniaków. Natomiast kuchnia Rafała Hreczaniuka jeszcze poszukuje swojego stylu. Błyskotliwe zestawienia sąsiadują z niezbyt czytelnymi, nawiązania do kuchni polskiej przeplatają się z międzynarodowym mainstreamem, ale i moderną. Ta kuchnia jest lekka, lecz mimo tego nie zawsze dostosowana do win. Będę zatem wracał (nie tylko z wujkiem z Ameryki), ciekaw dalszego ciągu
W myśl definicji Wojtka Bońkowskiego z pewnością nie jest to wine bar, a nawet bistro.
To potwierdza tylko moje stanowisko, które wtedy zaprezentowałem.
Nie oznacza to, że nie ma fajnych miejsc w Warszawie gdzie możemy napić się wina w dobrej cenie i w przyjemnej atmosferze.
No ma pan absolutną rację. My prowadzimy właśnie wine bar z przekąskami do wina, bez kuchni, ale codziennie wpada ktoś, kto mówi „jaka szkoda, że nie można zjeść”
Dziękuję za komentarz. W którym miejscu prowadzicie ten wine bar? Na Czarnieckiego? Pozdrawiam