Z założenia nie piszę na moim blogu o winach nie dostępnych na naszym rynku.
Tym razem czynię wyjątek, bo chciałbym zaprezentować wino Zeller Schwarze Katz Riesling Kabinet Trocken 2014, które kupiłem za 5 euro podczas mojej ostatniej wizyty w Zell nad Mozelą. Kupiłem tylko to jedno wino, bo resztę, którą przywiozłem, otrzymałem od producentów. To wino kupiłem jak zwykły turysta w winotece.
W sierpniu te małe miasteczka nad Mozelą są pełne turystów. Głownie z Niemiec i Holandii. W Zell znajduje się kilkanaście sklepów z winami. Głównie reprezentują jednego producenta. Są właściwie sklepami „fabrycznymi”. W tym miasteczku jest centrum regionu Zeller Schwarze Katz w obszarze zamku Cochen.
To bardzo przyzwoity wytrawny Riesling. Pomimo swojej nazwy zawiera kilka gram cukru resztkowego. Dosyć klasyczny, bo z wyraźnymi jutami naftowymi, z dobrym owocem i kwasowością. Chciałbym móc kupować takie wina za 20 zł choćby w dyskontach. Nie kupiłem nigdy tak dobrego Rieslinga za 20 zł w Polsce.
Nie piszę tego wpisu dlatego, że to wino było aż tak znakomite, tylko dlatego, że w tych winotekach było dużo win w takiej cenie, a nawet poniżej 4 euro. W detalu!!
Tak dobrej jakości za tak niewielkie pieniądze nie znajdziemy nawet w dyskontach. Cóż pozostaje nam jechać nad Mozelę do takich małych miasteczek jak Zell.
Przy najniższej płacy około 10 euro, to te 5 euro stanowi zarobek za półgodziny. Czy to nie jest dla nas frustrujące? Nie dziwie się, że rynek wina w Niemczech jest wielokrotnie większy od naszego.
Prezentuję kilka cenników detalicznych, aby pokazać, że to nie jest przypadek jednostkowy, a reguła. Wielu z tych małych producentów nie eksportuje wina, bo wszystko sprzedaje na miejscu mieszkańcom i turystom.
Na zdrowie!!
Najgorsze w takich porównaniach cen jest to że dla przeciętnego Niemca 5 euro czy dla przeciętnego Amerykanina 5 USD to jest odpowiednik 5 zł dla przeciętnego Polaka.
Czyli to wino w zasadzie dla Niemców nie kosztuje przeliczeniowe 20 zł tylko 5 zł.
Tak jak Amerykanin kupujący w sklepie wino z doliny Napa płacący 10 USD to dla niego koszt przeliczeniowy ( w stosunku do swoich zarobków) jakby Polak płacił 10 zł.
Dopiero z takiej perspektywy widać ile za wino płacą Polacy a ile np. Niemcy, Francuzi czy Amerykanie.
Wspomniałem o tym, ale to jest związane ze słabością naszej gospodarki. Na to importerzy nie mają wpływu.
Na to że u nas się zarabia 3-4 razy mniej oczywiscie że nie mają, tylko że oprócz siły nabywczej pensji na tak kolosalną różnicę wpływ mają również różne marże detailczno/importerskie na rynkach. Przecież klasyfikowane Cru z Bordeaux można w sklepach w USA kupić w tej samej a nawet niższej cenie niż we Francji a przecież amerykańskie firmy mają wyższe koszty działania niż polskie. Tak wiem że Amerykanie kupują wiecej wina ale jak Polacy mają wiecej kupować jak muszą w stosunku do swojej pensji zapłacić 5-6 razy wiecej za to samo wino niż Amerykanin.
Przykład średnia pensja w USA 2500 USD, klasyfikowane Bordeaux kosztuje 40 USD, przeciętna pensja w Polsce 2500 PLN, to samo wino z Bordeaux kosztuje u nas ponad 200 zł. czyli „zjada” ponad 5 razy większą część dochodu miesięcznego
Takie są fakty. Niestety.